Za nami Święto Niepodległości i posiedzenie nowego sejmu i senatu, a przed nami Chrapka na łosia, dziś także w wymiarze politycznym. Pewnie zastanawiacie się, co ma łoś do polityki? Więcej niż sądzicie 😉 Za chwilę podgrzejemy polityczną atmosferę, nie stroniąc od łosiowej agitacji 😉
Nie każdy wie, że łoś swojego czasu był symbolem i maskotką Partii Postępowej – trzeciej partii Stanów Zjednoczonych, utworzonej w 1912 roku przez Teodora Roosevelt’a (tak, przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych). Roosevelt publicznie mawiał, że jest silny jak byk łosia dlatego też partia była potocznie nazywana „Bull Moose Party”, czyli „Partią Łosia”. Brzmi zacnie, prawda? Stąd wzięło się także słynne zdjęcie Roosevelta na łosiu – fotomontaż i element kampanii wyborczej (o tym wspominałam już kiedyś we wpisach na facebooku). Partia popierała prawa obywatelskie kobiet, budowę systemu zabezpieczenia społecznego, regulację sektora bankowego i zwiększenie praw robotników. Wybory prezydenckie 1912 roku, Roosevelt co prawda przegrał, ale sama kampania wyborcza uznana została za bardzo nowoczesną, a partia Roosevelt’a zmieniła amerykańską demokrację.

Może w dzisiejszej polityce łosie nie odgrywają już szczególnej roli, ale czasem pojawiają się na drugim planie. W tym roku pracownicy lotniska na Alasce zatrzymali pasażera z nietypowym bagażem podręcznym – torbą wypełnioną… odchodami łosia :P. Zatrzymany został z resztą wypuszczony na wolność i tego samego dnia przyłapany na rozdawaniu worków z kałem łosia w proteście przeciwko proponowanemu budżetowi gubernatora. Nietypowy podróżnik ponoć wspomniał pracownikom lotniska, że „politycy śmierdzą”.
Niestety niewiele łosi jest obecnych w polskiej polityce na co dzień :D. Jedyna odrobinę polityczna historia to niedawna obserwacja samicy łosia w Zgierzu, biegnącej ulicą Piłsudskiego. Sam Marszałek ponoć polowań na łosie nie lubił i nie brał w nich udziału, co mnie osobiście bardzo cieszy.
