Prawie jak Yeti – o tajemniczych łosiach z Nowej Zelandii

W tym tygodniu czeka Was wpis z pogranicza kryptozoologii. Nie zamierzam co prawda opisywać dowodów na obecność Wielkiej Stopy, morskich migracji Krakena czy liczebności populacji Yeti. Będzie za to historia o jedynych łosiach na Półkuli Południowej (chyba), w Nowej Zelandii (chyba), których nikt nie widział od 40 lat (prawie na pewno).

W 1910 roku,  w regionie Fiordland w Nowej Zelandii (obecnie Park Narodowy Fiordland) wypuszczono 10 łosi (6 samic i 4 samce). Zwierzęta przyjechały z Kanady w ramach rządowego programu Nowej Zelandii, który miał rozwijać lokalną turystykę łowiecką.

W tym miejscu dodam, że Park Narodowy Fiordland ma powierzchnię ponad 12 500 kilometrów kwadratowych i jest jednym z największych na świecie. Rejon ten pozostaje zamieszkany tylko przez kilka osób, jeśli nie liczyć dwóch miasteczek na jego obrzeżach. W pozostałej części tego obszaru nie ma wiosek ani siedzib ludzkich, a wiele miejsc jest dostępnych dla człowieka tylko drogą powietrzną. Podobno są tam nawet obszary nie skalane ludzką obecnością. Jednym słowem krajobraz i przyroda regionu Fiordland sprzyja no cóż.. znikaniu.

Początkowo wydawało się, że introdukcja łosi w Nowej Zelandii się powiodła. Dlatego też w 1923 roku zaczęto wydawać licencje na ich odstrzał. I co? No właśnie nic. Przez 12 lat upolowano tylko 2 byki, a łoś został uznany za zwierzę bardzo rzadkie. Dopiero w latach 50-tych, myśliwi dokonali odstrzału trzech kolejnych zwierząt i zasłynęli wykonaniem ostatniego własnoręcznego zdjęcia nowozelandzkiego łosia. Dzięki temu zwierzęta na chwilę znów zaistniały w przestrzeni publicznej, po to tylko by na dobre zniknąć po kolejnym wieloletnim braku obserwacji. Wtedy populację uznano za oficjalnie wymarłą.

Znalezione obrazy dla zapytania photo moose new zealand
Ostatnie zdjęcie łosia z Fiordland wykonane przez człowieka. Lata 50-te.

Ku zdumieniu wszystkich, w latach 70-tych doniesiono o kolejnej obserwacji. Niby nikt już w łosie nie wierzył, ale plotka wzbudziła niemałe zamieszanie. W efekcie na miejsce wysłano ekipę poszukiwawczą, która po przeczesaniu 500 kilometrów kwadratowych co prawda łosi nie znalazła, ale natrafiła na ich ślady. Lokalnej populacji nie dawano jednak szans na przeżycie ze względu na niewielką liczbę osobników i dużą konkurencję o pokarm ze strony jeleni.

Co było dalej? W latach 90-tych nastąpił przełom – dzięki fotopułapkom zrobiono JEDYNE nowożytne zdjęcie oraz JEDYNY film z nowozelandzkimi łosiami (marzenie każdego poszukiwacza chupacabry). Mimo to, zwierząt nikt osobiście nie spotkał. W roku 2000 myśliwi z regiony Fiordland natrafili na ślady bytowania łosia, z których udało im się zebrać próbki okrywy włosowej. Badania DNA potwierdziły, że należą do łosia.

Może historia ta nie była tak ekscytująca jak te o Yeti czy Wielkiej Stopie, ale przynajmniej można ją uznać za prawdziwą. W 2011 roku firma „Hallensteins” zaoferowała nagrodę w wysokości 100 000 dolarów za zdjęcie łosia z Fiordland. Nikt się nie zgłosił. Rok temu znów zaobserwowano ślady żerowania zwierząt, niedaleko miejsca gdzie w 1910 roku wypuszczono pierwsze osobniki. Fotopułapki podobno nadal czekają, a my w napięciu razem z nimi 😉

Dodaj komentarz