Pamiętacie wpis sprzed dwóch tygodni o łosiach bojowych? Na tym nie koniec! Dzisiejszy wpis także dotyczy udomowienia łosia, ale już w nowocześniejszym i zdecydowanie bardziej przyjaznym dla zwierząt wydaniu.

Mimo, iż w XX wieku z łosi nie udało się zrobić tajnej wojennej broni, nadal stanowiły one dla człowieka potencjalnie cenne źródło mięsa. Po II wojnie światowej powstawały więc nowe fermy łosi, których hodowla miała być sposobem na wykorzystanie naturalnych zasobów tajgi ( wszędzie tam, gdzie nie dało się utrzymywać konwencjonalnych zwierząt, ani uprawiać roli). W teorii łoś miał żywić się produktami ubocznymi pozyskiwania drewna – gałęziami drzew i korą.
Mimo, że łoś okazał się zwierzęciem bardzo plastycznym i podatnym na oswajanie, jego hohowla przynosiła wiele trudności. Żywienie łosi było nad wyraz wymagające, stałe dostarczanie pokarmu okazało się zbyt kosztowne, a utrzymywanie zwierząt na mięso i skóry nieopłacalne.
Cóż więc zrobić z wybrednym zwierzakiem, który najwyraźniej musi żyć na wolności? Pozwolić na to! W fermach łosi w Yaksha i Kostromie (Rosja) opracowano metodę hodowli łosi na pół dziko. Zwierzęta mogły swobodnie krążyć i żerować w lasach wokół fermy. Przeważnie jednak trzymały się blisko jej środka, gdzie były dokarmiane łosiowymi smakołykami. Tam też czuły się najbezpieczniej i tam rodziły młode. Dopiero taki system hodowli przyniósł prawdziwe sukcesy i jest stosowany do dziś. Łosie kuszone są dostawami owsa i słonej wody, które utrzymują je w granicach lasów wokół ferm. Nawet ogrodzenie nie jest potrzebne! Zwierzeta mogą w każdej chwili „odejść” z farmy i żyć po łosiowemu.
Nie pytajcie po co hodować półtonowego, oswojonego łosia (a właściwie całą gromadkę łosi), bo jak dla mnie wystarczającym powodem jest czysta przyjemność. Okazuje się jednak, że łoś ma w sobie całkiem dużo z krowy i z powodzeniem można go doić!
Łoszaki zabiera się od takiej hodowlanej klempy już w ciągu pierwszych 2-3 godzin życia (niestety) i odchowuje osobno. Klempa w laktacji przychodzi do specjalnych punktów dojenia, kiedy tylko ma ochotę (punkty otwarte są dwa razy dziennie – rano i wieczorem). Tam czekają na łosie specjalnie wyszkolone dojarki, do których klempy są przyzwyczajone i podobno rozpoznają konkretne panie po głosie :). Opieszałe klempy są nawoływane przez głośniki (nagranym głosem ulubionych dojarek). Brzmi jak bajka o magicznych zwierzętach, ale i fermy i łosie istnieją naprawdę i można je nawet odwiedzić!

Mleko łosi jest bardzo tłuste i bogate w składniki odżywcze – cynk, selen i żelazo, oraz enzymy, szczególnie lizozym. Podobno ma trochę słony smak. Niestety nie mogę tego potwierdzić, więc pozostaje wierzyć internetowym źródłom na słowo. Zaleca się spożywanie go osobom z problemami gastrycznymi. Na terenie Rosji istnieje nawet specjalne sanatorium podające kuracjuszom właśnie łosie mleko. Taki urlop to ja poproszę 😉
Jeśli wpis Was zainteresował i jedyne o czym marzycie w tegoroczne wakacje to dojenie łosi, polecam wizytę na specjalnej fermie w Kostromie: http://www.moose-farm.ru/e010.htm
