Łoś na smyczy. Część I – łosie bojowe

Czy tylko mnie zawsze kusiło, żeby zamiast standardowego „burka”, w przydomowym ogródku hodować łosia? Sami wiecie – szopa zamiast budy, wybieg zamiast smyczy i na nim mój przyjaciel łoś. Dziecięce marzenia dziś wydają się nie tylko średnio trafione, ale też niestety mało oryginalne.

Pierwsze nowożytne próby udomowienia i hodowli łosi podjęto już na początku XX wieku w Skandynawii oraz Rosji, czyli na terenach w te zwierzęta obfitujących (oczywiście prawdziwe pierwsze próby hodowli łosia miały miejsce już w epoce żelaza, ale w prehistorię się nie zagłębiajmy). Łoś okazał się bardzo wdzięcznym obiektem ludzkiej uwagi – łatwo poddawał się oswajaniu, jeśli tylko miał kontakt z człowiekiem od małego.

Oczywiście pierwszym celem takiego hodowlanego przedsięwzięcia była wojna (jakże po ludzku). Pomysł w teorii wydawał się niezły – planowano utworzenie łosiowej kawalerii (miało brzmieć dumnie), która byłaby w stanie poruszać się w ciężkich warunkach zimowych, przy niskich temperaturach i wysokim śniegu. Takie łosie miały służyć jako wierzchowce, zwierzęta pociągowe lub w razie potrzeby źródło mięsa. Łoś miał być silny jak koń, smaczny jak krowa i wytrzymały jak na dzikie zwierzę przystało.

Na szczęście dla łosi, bojowe plany spełzły na niczym. Zwierzęta hodowane w Szwecji okazały się zupełnie nieprzydatne w trakcie starć bo przy pierwszych strzałach uciekały i rozbijały szyk. A kto jak kto, ale przestraszony łoś potrafi uciekać na oślep, tratując wszystko na swojej drodze. Rosjanie poszli o krok dalej, zakładając profesjonalne fermy „szkoleniowe”, gdzie w oswajaniu łosi odnosili znaczne sukcesy. Ich zwierzęta podobno nie bały się strzałów i uczyły się nosić na porożu specjalnie zamontowany karabin maszynowy (niestety dobrze przeczytaliście). Wibracje po seriach wystrzałów doprowadzały nawet do połamania łopat, a i sama konstrukcja karabinu na łosiowej głowie nie była zbyt stabilna.

Konie podobno reagowały histerycznie na obecność łosi, i nie było możliwe, aby zwierzęta przebywały blisko siebie (szczególnie w bitewnym szale). Okazało się także, że łoś, ze względu na specyficzną budowę ciała (zbyt wąski tułów) wcale nie nadaje się do ciągnięcia dużych ładunków.  Na dodatek nie jest graczem zespołowym – łosi nie daje się zmusić do poruszania większymi stadami. Jednym słowem – kompletna porażka.

W efekcie „łosie bojowe” nigdy nie zostały wykorzystane w czasie wojny, mimo wielkich planów małych ludzi. Istnieje kilka przesłanek, że armia czerwona jednak użyła ich do starć z Finlandią w latach 1939-1940, nie znalazłam jednak wiarygodnego źródła, potwierdzającego te informacje. W czasie II wojny światowej łosiowa szkółka została zbombardowana, a łosie jak to łosie, uciekły przed siebie.

Dodaj komentarz